Zawody okiem jeźdźca, zawodnika, trenera
Każdy jeździec powinien mieć cel. Gdy zaczynamy się uczyć jeździć konno naszym celem jest nauczyć się galopować, następnym skakać i nie spadać. Gdy osiągniemy etap gdzie dobrze sobie radzimy, jeździmy parkury, na czworoboku nieźle nam idzie, chcemy czegoś więcej. Na etapie gdzie nauczyliśmy się skakać podejmujemy decyzję. Czy chcemy czegoś więcej? Doskonalić swoje umiejętności i przeć do przodu? Czy chcemy czerpać tylko i wyłącznie przyjemność z jazdy konnej, obcowaniem ze zwierzętami? Obydwie opcje są dobre, z obydwóch mamy korzyści. Nie ma złej drogi! Tylko musimy zastanowić się nad jedną ważną kwestią. Gdy pójdziemy droga sportową – czy nadajemy się do tego, czy mamy wystarczająco dużo czasu, pieniędzy i siły pracować głównie nad sobą. Czy nasza psychika nadaje się do tego typu obciążeń? Czy mamy odpowiedniego wierzchowca do zawodów, w których chcemy uczestniczyć?
Mogę tak długo zadawać pytania, nawet bym mogła opisać dokładne cechy charakteru, które są pożądane w sporcie. Lecz doświadczenie mi pokazuje, że chęci i ciężka praca nad sobą jest najważniejsza. Jeździectwo to sport specyficzny, bo mamy do czynienia ze zwierzęciem, które często ma swoje zdanie, blokady i my musimy na tyle być otwarci, elastyczni by umieć z nim się porozumieć. Pokazać odpowiednią drogę i umieć to zrobić.
Byłam na wielu imprezach jeździeckich, tych najwyższej rangi, ogólnopolskich, czy regionalnych itp. Na jednych startowałam na drugich byłam luzakiem, a jeszcze innych byłam widzem. Mam pełen obraz z każdej strony jak to wygląda. I spostrzeżenia są tak różne, zmienne jak pogoda. Jest cała plejada jeźdźców, którzy wiedzą co robią, mają dokładnie zarysowany cel i widać ich włożona pracę, jak koń jest ujeżdżony i jak go w szczególności traktuje.
Wyznacznikiem dla mnie dobrego jeźdźca, trenera i zawodnika jest to jak traktuje konia. Czy szanuje jego ciało, czy odpowiednio go przygotowuje do zadań przed którymi go stawia i czy umie wsłuchać się w jego ciało i duszę. Może to brzmi śmiesznie, trochę bajecznie, ale to są główne i prawdziwe cechy dobrego koniarza. Wracając do zawodów. Gdy widzę, że jeździec 15 minut bez przerwy kłusuje, „mięgoli” go w pysku i rośnie poziom niezadowolenia, dochodzi do tego coraz mocniejsze działanie pomocami i niestety finałem jest złe traktowanie konia. Wywołanie złej presji prowadzi do stresu, zablokowania się i nie ma niestety możliwości pokazania konia w rozluźnieniu i w pełni jego możliwości. Co się jeszcze zauważa na zawodach to to, że ludzie próbują przetrenować pewne elementy w momencie, gdzie nie powinno się forsować konia. Na zawodach koń musi czuć cel, rozprężamy konia tak jak na treningach, by nie zmieniać nic w swoim zachowaniu. Działać tak jak „w domu”.
Przytoczę przykład mnie i Only You. Byłam z nim na zawodach skokowych, był to jego debiut. Koń świetnie pracował na rozprężalni, starał się, skakał, odpowiadał na wszystkie moje pomoce. Only You nie ma kompletnie doświadczenia z kolorowymi przeszkodami, „bambetlami” wokół nich. Efekt był taki, że się wycofał, „chował za łydkę”, miałam wyłamanie. Wynik końcowy był taki, że drugi przejazd ukończyłam z jednym wyłamaniem, koń pewniej skakał, bardzo się starał. Zjechałam zadowolona, odczucia były takie, że koń bardzo się starał, lecz brak doświadczenia (objeżdżenia się w kolorach i na wyjazdach) w startach owocował wyłamaniem. Pojechałam treningowo, koń się wybijał, chciał sprostać zadaniu, które mu postawiłam. Nie wszystkie skoki były godne pochwały, ale nie o to w tym wszystkim chodziło. Założyłam cel na pierwszy start – jazda w rytmie i równowadze, dążność ruchu na przód i skok. Zjechałam z parkuru zadowolona, jeszcze przyjdzie czas na wygrywanie.
Pamiętajmy zawsze i wszędzie najważniejszy jest cel w pracy! Gdy nastawiamy się na wygraną i tylko chcemy wygrywać nie będziemy robić wyników, musimy spokojnie pracować, dać koniowi czas! Za często jeźdźcy wydzierają czas i cisną na wynik. Zawody pełne są takich jeźdźców, którzy nie rozprężają konia odpowiednio długo, skaczą i skaczą, batem uderzą by ze strachu zabierał nogi i wynik jest. Czy takiego sportu oczekujemy? Myślę, że nie.
Kolejne zawody moje i Only You były naszym sukcesem, 2 miejsce z notą 61,30%. Koń niesamowicie chętny do pracy, lekko odpowiadał, rozluźniony i nastawiony na odbiór. Przyjechałam szczęśliwa i dumna z siebie, że nie zestresowałam się i działałam chwilą, co jest najważniejsze. Nie myślałam o nieudanych treningach. Wynik mówił sam za siebie, koń zaprogresował, ale tylko dzięki temu, że ja nie wywierałam „złej presji”, pracowałam jak w domu, dawałam dużo odpoczynku, nagradzałam za każdy dobry ruch. Zwróciło mi się to z nawiązką.
Kończąc moje refleksje mam nadzieję, że będzie coraz więcej świadomych jeźdźców, którzy stawiają sobie cele, a nie cel wygrania za wszelką cenę. Mój ulubiony cytat: „PRACUJ NAD SOBĄ A Z KONIEM SIĘ BAW”, czyli nie przekładajmy swoich frustracji na konia, nie bijmy go tylko starajmy się wsłuchać w jego potrzeby. Zawody są sprawdzianem tego co wypracowaliśmy w domu, wiec nie karzmy koni za swoje błędy. Dajmy sobie czas.
Zachęcam do komentowania, piszcie o swoich refleksjach, doświadczeniach na temat zawodów, atmosfery i treningu.
~ Marta Adamkiewicz