Klasyka czy natural?
W pewnym momencie każdy jeździec dochodzi do rozstaju dróg i zadaje sobie pytanie: co jest lepsze – jeździectwo naturalne, które promuje Monty Roberts, Pat Parelli czy Robert M. Miller i wielu innych fachowców w tej dziedzinie, czy może klasyka?
Klasyka to jeździectwo, które ma wiele teorii
Preferuje je zdecydowana większość jeźdźców i sumiennie próbuje realizować w treningu. Lecz klasyka kojarzy się ze zmuszaniem i przeforsowaniem elementów ujeżdżenia, m.in. rollkur, surowe kary za lekkie przewinienia oraz czarna wodza to zdecydowana domena jeździectwa w klasycznym wydaniu.
Czy to jest dobre? Odpowiedz jest krótka – NIE!
„Natural” też nie jest nieskazitelny, mamy wiele przykładów złego traktowania koni przez pseudo naturalsów, którzy prowadzają swoje konie na kantarze sznurkowym i wymachują bez większego sensu bacikami z folią nad głową konia. Szarpią się z nimi i tworzą różne dziwadła. Każde odchylenie i przesada nie jest dobra, nie wpływa na pozytywne relacje między jeźdźcem a koniem.
Prawdziwe jeździectwo jest gdzieś po środku, a najważniejsze jest zrozumienie mechanizmu nauki u konia, postrzegania rzeczywistości i odbierania bodźców przez konia. Koń w reakcjach jest od nas szybszy co najmniej trzykrotnie, więc musimy niestety przyznać, że w większości momentów jesteśmy już za reakcją, czyli spostrzegamy ostrzeżenie konia już po fakcie. W jednej kwestii jesteśmy sprytniejsi – możemy przewidywać reakcje koni, uprzedzać działania. Tylko doświadczeni i świetni jeźdźcy umieją wychwycić niuanse, sygnały, które koń przesyła nam swoim ciałem.
Przykład: jeśli koń wypada nam łopatką zawsze w tym samym momencie, gdy wchodzimy w łuk koń dwukrotnie zrobił ten sam ruch, my nie zareagowaliśmy lub zareagowaliśmy w momencie kiedy to się stało. Następnym razem musimy uprzedzić jego działanie, nie czekać aż on to zrobi tylko zadziałać w taki sposób by wierzchowiec nie pomyślał nawet o przestawieniu łopatki. Wtedy jesteśmy „przed reakcją”, wyprzedzamy działanie. Nie możemy karać konia za to, że byliśmy „za reakcją” ponieważ w mniemaniu konia to my pozwoliliśmy mu wypadać łopatką, dlatego to robił. Oczywiście koń czasem po prostu nie odpowiada na pomoce, wtedy musimy zatrzymać proces, przerwać ćwiczenie i wyegzekwować w niższym chodzie lub w stój i wrócić do ćwiczenia w momencie gdy to naprawimy.
Pamiętajcie – konie oczekują przewodnika, który jest zdecydowany, pewny siebie, ale i któremu można zaufać. W treningu musimy być spokojni, bez negatywnych emocji i powtarzalni w działaniu. Konie czują się dobrze pod jeźdźcem, który nie zmienia co chwile swoich decyzji tylko działa schematem: łydka, ciało, dosiad, ręka są ZAWSZE delikatne i pewne, ale nigdy siłowe i karzące! Gdy zaczynamy działać siłowo napinamy zbędnie konia, a potem absurdalnie go rozluźniamy.
Jeśli pójdziemy tą drogą niepotrzebne nam są ostre wędzidła, wymyślne ustrojstwa wkładane na pysk konia! Pamiętajcie – nie zaciskajcie nachrapników! Koń musi mieć swobodę ruszania żuchwą. Jeśli koń otwiera pysk, wywala język, wiesza się na ręce, to nie jest problem w pysku! Pamiętajcie co czujecie w rękach. Potocznie „twardy koń w pysku” to odzwierciedlenie ciała konia, kłody, który jest usztywniony, ponapinany. Taki koń mówi nam jasno: „jestem sztywny! mam napięte mięśnie, nie jestem w stanie się podstawić!”. W tym momencie zaczyna się zaciąganie nachrapników i dorabianie do tego filozofii, że dzięki temu mamy rezultaty! To jest nieprawda i zbędnie sprawianie długotrwałego bólu koniowi. A przecież nie o to chodzi w prawdziwym jeździectwie…
Chcecie uprawiać jeździectwo, które naznaczone jest bólem? Wierzę, że nie! Kwestię czarnej wodzy i wypinaczy poruszałam już wcześniej, więc nie będę się w tej notce rozwodzić na ten temat. Ale chcę Wam powiedzieć, że jak poczujecie, iż lekkie działanie ręką, muśniecie łydką, pomyślenie o zagalopowaniu a koń to robi, to nie będziecie chcieli innego jeździectwa! Ja je zaznałam ładnych parę lat temu i starannie pielęgnuję swój kunszt, który uskrzydla każdego dnia jak wsiądę na konia i czuje moje efekty pracy.
Pamiętajcie – konie chcą nas rozumieć i chcą z nami pracować, lubią gdy maja zadania! Nie ma koni które robią coś na złość.
~ Marta Adamkiewicz