Droga do końskiego serca
Ostatni weekend był dla mnie ogromną inspiracją do napisania tego tekstu. Dużo się działo, jak zawsze na szkoleniach licencyjnych. Przyjechali zawodnicy, trenerzy i jeźdźcy, którzy chcą poznać metody treningowe Jerzego Krukowskiego. Jedni już znali i sumiennie pracowali, inni byli nie do końca przekonani, ale o tym później. Zachęcam do zajrzenia na fanpage Stajni ISKRA by przeczytać podsumowanie szkolenia.
Do rzeczy… Jeździectwo jako dyscyplina trwa ogrom czasu. Pierwsze Igrzyska Olimpijskie z udziałem jeździectwa odbyły się w 1912 roku i od tego czasu powstało tyle metod ilu olimpijczyków, jeźdźców zaściankowych i trenerów, którzy to czuli lub nie mieli bladego pojęcia o tych pięknych zwierzętach. Kiedyś próba ujeżdżenia wyglądała tak, że jeździec musiał pokonać 4 przeszkody, oceniane wyżej było prowadzenie konia w jednej ręce na munsztuku. Cztery lotne zmiany nogi, lotna zmiana nogi na ósemce, kłus roboczy i, jak wtedy to nazywano, „szybki kłus”, czyli pośredni. Był to program na Igrzyskach Olimpijskich, porównując do dzisiejszych czasów to była zabawa. Z biegiem czasu zaczęto więcej wymagać i zapominać o koniach, konie coraz bardziej się broniły a ludzie zakładali coraz bardziej wymyślne patenty.
Modne jest, szczególnie w ostatnim czasie, powtarzanie cytatów niemieckich trenerów klasycznej szkoły jazdy konnej. Mówienie o schematach, zasadach, które tak na prawdę nie są do końca wytłumaczone. Trenerzy uczą używania siły, koń jak się napina to jeździec zaczyna mocniej działać łydką i ręką by wygiąć głowę koniowi, a czemu? Bo oczekuje uległości i pozornie ją osiągnie, lecz za każdym razem koń będzie jeszcze bardziej się bronił i każdego dnia będzie ten sam problem. A czy tego oczekujemy? Oczywiście, że nie! Najgorsze w tym wszystkim jest to, że klasowi trenerzy uczą, mówiąc szczerze, chamstwa wobec koni. Jak się ciąga? „Szarpnij! Załóż czarną wodzę, przerobimy go”. Nie odpowiada na łydkę? „Strzel go łydą i batem!”.
Nie chcę się powtarzać w moich stwierdzeniach, ale schemat jest jeden… Ciśnie mi się tylko na usta „tylko koni żal!”. Na konsultacjach z Jerzym, dowodów było wiele, że trening oparty na badaniach dr. Krzysztofa Skorupskiego na temat psychologii treningu koni jest trafieniem w sedno! Jest to droga do porozumienia się z końmi w sposób delikatny, bez wywołania ogromnego stresu związanego z samą obecnością człowieka a dla konia wyjaśnieniem niezrozumiałych sygnałów, których człowiek wysyła całe setki. W treningu koni najważniejszy jest timing! Być przed reakcją i pokazywać koniowi DOKŁADNIE czego oczekujemy od niego. Nie możemy konia karać wodzą jak koń nie odpowiada na łydkę, i na odwrót.
W momencie, gdy koń nie rozumie działania jeźdźca i praca zamienia się w przeciąganie się, człowiek staje się czynnikiem stresogennym! Koń, gdy słyszy kroki człowieka, który nie działa w zgodzie z jego potrzebami, wywołuje u niego stres, podwyższenie tętna i poziom adrenaliny, sprawia że koń spala się już w boksie, podczas siodłania, czyszczenia i kiełznania.
Dr Krzysztof Skorupski udowodnił swoimi badaniami naukowymi na koniach wyścigowych, że konie trenowane siłowo nigdy nie osiągają maksimum swoich możliwości. Spalają się już w bramce startowej. Działa to jak te kroki, które wywołują stres u zwierzęcia.
Przełóżmy to na nasze życie codzienne, na traktowanie przez nas koni. Są to niesamowicie spostrzegawcze zwierzęta, które rozpoznają nasza mimikę twarzy! Doskonale rozpoznają nasze samopoczucie, gniew i radość. One tak samo się uczą nas jak my ich!
Zacytuję Wam mojego dobrego kolegę, który szedł drogą jak większość, czyli klasycznej szkoły jazdy konnej w tym najgorszym wydaniu. Życzę każdemu z Was takiego oświecenia, obudzenia się i podjęcia walki z samym sobą by nauczyć się być lepszym jeźdźcem!
Pamiętam jak pierwszy raz przyjechałem na szkolenie z Jurkiem, myślałem że dla mojego konia, a tez i w dużej mierze dla mnie, nie ma nadziei. Pogubiłem się gdzieś w świecie jeździeckim a i nie tylko… Wjeżdżając koniem na halę obserwatorzy jednogłośnie orzekli patrząc na zachowanie konia “wariat”. Pomyślałem, że to samo orzeknie trener. I cóż… pomyliłem się. Ze stoickim spokojem odnajdywał pozytywne elementy, które stały się punktem wyjścia do rewolucji! Nie zapomnę uczucia kiedy po kilkudziesięciu minutach jazdy, według wskazań Jurka, zacząłem CZUĆ KONIA. Coś niebywałego, da się! Można jeździć w jedności, zrozumieniu potrzeb, ale wprzód należy otworzyć umysł i serce na drogę konia. Tą drogę wskazał mi Jerzy, jedyną słuszną jeździecką, ale i życiową drogę. Dajesz serce i otrzymujesz serce, bezwzględna zależność w relacji z koniem.
Zacząłem słuchać, czuć, i przede wszystkim przewartościowałem swoje podejście.
Po skończonej pierwszej jeździe jeszcze godzinę siedziałem w boksie patrząc na konia i jedyne co mi się ścisnęło to: PRZEPRASZAM.
Teraz, po roku, kiedy przyjechałem po raz 4 do Iskry, Branka pokazała jak bardzo jej jeździec się zmienił. Nie wyobrażam sobie innej drogi, bo tylko ta jest właściwa.
DZIĘKI WIELKIE MISTRZU
~ Łukasz Żychowski
Metody te stosuję od lat i polecam Wam sięgnąć po książkę „Psychologia treningu koni” Krzysztofa Skorupskiego.
Postaram się opisywać metody, które stosuję i dają efekty by uzmysłowić Wam na podstawie szeregu przykładów, że ta droga usłana lekkością jest jedyną właściwą.
W pracy z moim koniem Only You nie raz przeżyłam momenty wręcz wzruszające, które utwierdzały mnie w tych metodach, które sprawiają, że konie tak bardzo chcą sprostać naszym oczekiwaniom i co najlepsze w tym wszystkim CHCĄ!
~ Marta Adamkiewicz